Znowu szyje po nocach i piszę pota. Bezsenność. Ale wiecie, że to lubię. Najlepiej mi się wtedy myśli. Cisza, spokój, nic mnie nie odrywa od szycia. I jestem tylko ja i stukot maszyny. Mąż się śmieje, że rozregulowałam sobie pory dnia i nocy :). Łatwo mu mówić, gdy on wraca wieczorem do domu po pracy, gdzie ma zrobione wszystko. A w ciągu dnia synkiem zajmuje się ja. I kiedy mam szyć jak nie po nocach. A;e za jakiś czas jak synek troszkę jeszcze podrośnie to łatwiej będzie mu wytłumaczyć, żeby mi pod maszynę nie podchodził i będę mogła szyć też w ciągu dnia.
Ale ja dziś nie o tym, a jak zwykle się rozgadałam. Mały myszek patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Biedak, brakowało m towarzystwa. Tak więc jak na dzielnego Magola przystało, siadłam do maszyny i wyczarowałam mu koleżankę. Ładnie razem się prezentują, prawda??
I zdradzę Wam jeszcze, że koleżanka będzie miała wymienne kokardy. Na chwile obecna ma tylko w kolorze czerwonego wina, ale na dniach pewnie uszyję jej jeszcze kilka do wyboru. W końcu strojnisia mała to jest. W zależności od nastroju bedzie miała do wyboru kilka kolorów kokard. A może również i rodzajów.
Pozdrawiam i do kolejnego posta :)
pięknie wyglądają razem, a pomysł z wymiennymi kokardami wymiata!
OdpowiedzUsuń